Ciemnogród walczy z teorią ewolucji

Jesteśmy regularnie straszeni przez merdia co to będzie jak do władzy dorwą się chrześcijańscy fundamentaliści: zakażą nauczania teorii ewolucji! Zgroza! Tu macie Państwo przykład – pochodzący od, niezbyt – przyznajmy – mądrego doktora niehabilitowanego Migalskiego.

Niestety – to straszenie chrześcijańskim fundamentalizmem to tylko odwracanie uwagi od faktu, że  nauczanie teorii ewolucji jest w dzisiejszym świecie zachodnim bezwzględnie zakazane. Naukowiec, który coś zacznie o ewolucji mówić – z miejsca wylatuje z pracy.

Państwo oczywiście zaprotestujecie: Jak chodziłem do szkoły i mnie teorii ewolucji uczyli!

Nieprawda – nie uczyli was teorii ewolucji. Uczyli was politycznie poprawnej teorii ewolucji – a to nie to samo co teoria ewolucji.

Teoria ewolucji – w uproszczeniu – wygląda tak: żyje sobie jakiś gatunek zwierząt. Jeleń, antylopa czy coś tam jeszcze. Rozmnaża sie i ma młode. Te młode przejmują kod genetyczny po rodzicach i potem przekazują go swojemu potmstwu i tak dalej. W idealnym świecie gatunki nie powinne się w miarę upływu czasu zmieniać.

Ale tak jest, że od czasu do czasu w genach pojawiają się przypadkowe mutacje. Czasem są one bez znaczenia. A czasem powodują, że organizm, który ten zmutowany gen posiada ma pewne cechy które go różnią od rodziców.

Jeżeli ta zmiana jest defektem – na przykład zwierzę jest karłowate i chorowite – to zostanie szybko zjedzone lub zginie i swoich genów nie przekaże dalej. A jeżeli jest korzystna – to będzie miało młode i stopniowo coraz więcej osobników będzie miało ten nowy zmutowany gen. I tak w miarę upływu czasu gatunek będzie się powoli zmieniał.

A teraz wyobraźmy sobie, że mamy dwa stada tego samego zwierzęcia, tylko że jedno zaczyna mieszkać na sawannie a drugie w dżungli. Oba stada nie stykają się ze sobą. Co się stanie?

Na przykład – w obu stadach pojawi się mutacja powodująca, że zwierzę ma słabszy wzrok – ale lepszy słuch. Co lepiej: mieć lepszy wzrok czy słuch?

To zależy. W lesie widoczność nie jest wielka, liście wszystko zasłaniają. Wzrok jest mniej przydatny aby dostrzec drpieżnika – niż słuch. Dlatego może się okazać, że w stadzie, któe żyje w lesie łatwiej przeżywają osobniki mające lepszy słuch ale słabszy wzrok.

A na sawannie – na odwrót. Widać daleko, można z dużej odległości zobaczyć skradającego się drapieżnika. Tu osobniki o słabszym wzroku wyginą.

Po pewnym czasie zaczniemy dostrzegać różnice w wyglądzie oraz zachowaniu pomiędzy odmianą leśną i stepową tego samego zwierzęcia. Gdy te różnice staną sie dość duże – powiemy, że mamy do czynienia z dwoma rasami. A gdy zrobią się bardzo duże – powiemy, że mamy do czynienia z dwoma różnymi gatunkami.

Kiedy nalezy mówić o dwóch różnych rasach a kiedy o gatunkach? Generalnie rzecz biorąc – przyjmuje się, że jeżeli para zwierząt może mieć płodne potomstwo – to mamy do czynienia z rasami tego samego gatunku. A jeżeli nie moze mieć potomstwa lub potomstwo to jest niepłodne – to mamy dwa gatunki.

Możemy skrzyżować konia i osła. Wyjdzie z tego niepłodny muł. Czyli koń i osioł to dwa gatunki. Można skrzyżować lwa i tygrysa – wyjdzie niepłodny liger. Czyli tygrys i lew to dwa gatunki.

Ale można skrzyżować wilczura i bernardyna – i wyjdzie z teo kundel, ale jak najbardziej płodny i zdolny do posiadania własnego potomstwa. Czyli wilczur i bernardyn to dwie rasy.

(Czasem da się stworzyć hybrydę dwóch gatunków, która jest płodna i daje początek nowemu gatunkowi, ale z braku miejsca musimy upraszczać).

To wszystko zawiera pewne uproszczenia, ale generalnie, w pierwszym przybliżeniu, to wystarczy aby ewolucję zrozumieć: mamy pewnien gatunek, na skutek chaotycznych modyfikacji genów podlega on z biegiem czasu pewnym zmianom. Dwie różne populacje tego samego gatunku żyjące w różnych środowiskach mogą zmieniać się inaczej aż w końcu trzeba je uznać za inne odmiany, potem inne rasy. Aż w końcu przychodzi moment że są już na tyle różne, że nie sa w stanie się krzyżować i wtedy uznajemy je za dwa gatunki.

A jak wygląda w świetle ewolucji historia człowieka?

Ano, wiele jest w tej historii białych plam, ale ogólne zarysy są takie: kiedyś tam żył jakiś stwór zaliczany do tego co dzisiaj nazywamy naczelnymi. Z przyczyn, których nie do końca rozumiemy zaczał sie on różnicowac na odmiany, z których z jednych powstały później małpy. A z innych – jakieś stwory człekopodobne.

Te drugie powoli zmieniały się aż zaczeły mniej więcej przypominać dzisiejszych ludzi. Po drodze pojawiały się ich boczne odmiany, które wymarły. Inne trwały nadal aż stały się tym co dzisiaj nazywamy homo sapiens. I gatunek homo sapiens zaczał się rozpostrzeniać po ziemi.

Ponieważ odrębne grupki homo sapiens mieszkały w różnych środowiskach i klimatach i nie mieszały się ze sobą – więc po pewnym czasie zaczeły wykazywać statystyczne różnice w budowie fizycznej, odporności na warunki klimatyczne, osobowości – a wreszcie, koniec końców – uzdolnianiach umysłowych. I tak dotarliśmy do czasów współczesnych: Ziemię zamieszkują ludzie o najrozmaitszym wyglądzie. Ale ponieważ są nadal się ze sobą krzyżować – dziecko białego i Murzyna będzie mulatem, ale będzie w stanie mieć własne dzieci – więc oznacza to, że ziemię zamieszkuja rozmaite rasy ludzkie. Jak na stan dzisiejszy zyje na naszej planecie tylko jeden gatunek człowieka, dzielący się na różne rasy.

Choć gdybyśmy poczekali odpowiednio długo – i gdybyśmy – na przykład – otoczyli Australie kordonem i nie wpuszczali tam, żadnych osadników oraz nie wypuszczali z niej Aborygenów – to po pewnym – zapewne dość długim – czasie okazało by się, że Aborygeni są na tyle różni od reszty homo sapiensów, że nie są w stanie się z nimi krzyżować. I wtedy mielibyśmy na ziemi dwa gatunki ludzi.

Co oczywiście budzi nasz niepokój: co wtedy? Teologowie mieli by problem: czy ten inny gatunek to nadal nasi bliźni – czy nie? Czy mają duszę nieśmiertelną?

No ale póki co to tylko rozważania czysto teoretyczne. Nie mamy różnych gatunków ludzkich – ale mamy różne rasy. I z tymi rasami lewactwo ma problem.

Dlatego w dzisiejszym świecie zachodu zakazano nauczania o teroii ewolucji zastępując ją „politycznie porawna teorią ewolucji„. Mówi ona:

Ewolucja trwała do momentu gdy człowiek zaczął sie odróżniać od małp i zaczął rozpowszechniać po ziemi. W tym momencie ewolucja całkowiecie stanęła w miejscu. Nie powstały żadne rasy ludzkie. W ogóle nie ma czegoś takiego jak rasa. Jeżeli pokażemy wam kilkudziesięciu mieszkańców Polski, kilkudziesięciu mieszkańców Korei oraz kilkudziesięciu mieszkańców Kenii – to po prostu nie ma ludzkiej siły aby odróżnić kto jest kto. A jeżeli pomimo tego jesteście ich w stanie odróżnić – to znaczy, że jesteście rasistami i należy was zamknąć do obozu na reedukację.

Natomiast naukowcy, którzy zaryzykują naucznie prawdziwej teorii ewolucji – nie tej politycznie poprawnej – ryzykują karierą. Jak się o tym przekonał James Watson, odkrywca struktury DNA, noblista, który publicznie stwierdził, że statystyczne różnice w uzdolnieniach jakie widzimy między mieszkańcami Europy a subsaharyjskiej Afryki być może, byc może moga mieć podłoże genetyczne gdyż ostatecznie trudno uwierzyć, iż  ewolucja w Afryce i Europie musiała przebiegać dokładnie jednakowo. Na efekt nie trzeba było czekać: Nobel nie Nobel, wyleciał z pracy ze skutkiem natychmiastowym.

Morał: nikt o zdrowych zmysłach dzisiaj nie zajmie się badaniami nad zwiąkiem między  powiedzmy – genami – a uzdolnieniami do matematyki. Gdyby – nie daj Wielki Manitou – komuś udałoby się taki związek zauważyć – to byłby dla niego koniec kariery.

A teraz pokażemy Państwu konkretny przykład lewackiej ciemnoty w akcji. Jakiś Tomasz Ulanowski upichcił w Gazwybie wypracowanie:

Ras nie ma, jest tylko rasizm. Genetycy mają na to dowody

gdzie gardłuje za politycznie poprawną teorią ewolucji: Rasy ludzkie nie istnieją, kto je widzi, ten jest rasistą. A dalej argumentuje: Ras nie ma, bo:

Większość z 7,5 mld żyjących dziś mieszkańców naszej planety pochodzi od garstki ludzi, którzy zmieściliby się w jednej wiosce.

i sam nie widzi, że przecież ten argument niczego nie dowodzi. Oczywiście, że wszyscy dzisiejsi ludzie pochodzą od wspólnego przodka – w jaki sposób ma to obalać twierdzenie, że nie ma ras? Pies domowy ma historię tak samo dlugą jak człowiek – udomowiono kiedyś wilka i od tej pory ewoluował razem z człowiekiem aż dzisiejsze psy domowe sa w oczywisty sposób odmienne od wilków – a nawet dzielą się na dziesiątki ras zupełnie różnych od siebie. Czy Pan Tomasz Ulanowski będzie twierdził, że pies i wilk to to samo a ras wśród psów nie ma?

Przerażający jest poziom ciemnoty reprezentowany przez lewactwo. W ideologicznym zacietrzewieniu gotowi są uworzyć w każdą, absolutnie każda bzdurę jaką im się podsunie, nawet najbardziej oczywstą. Na przykład: Nie ma ludzkich ras! Albo: Nie ma biologicznych różnic między kobietami a mężczyznami.

Tylko dlaczego społeczeństwo daje sobie robić na głowę? Dlaczego niekt nie ma odwagi powiedzieć Panu Ulanowskiem i jemu podobnym: „Jesteś Pan bucem. Kompletnym, ograniczonym, nieuleczalnym, tepym bucem.  Bucem, który nie rozumie rzeczy najbardziej nawet oczywistych”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz