Skończyły się rosyjskie manewry Zapad

i wbrew oczekiwaniom armia rosyjska opuściła Białoruś – zamiast ją zaanektować do Rosji. Dziwne, prawda?

A przy okazji całe czeredy pismaków pisały o „groźbie rosyjskiej inwazji” nie przejmując się elementarnym zdrowym rozsądkiem. Taki Pan Talaga z Rzepy bredził: „Rosja jest naszym wrogiem”.

Trudno jest nauczyć starego psa nowych sztuczek – mówi przysłowie. A drugie mówi: Generałowie zawsze przygotowują się do poprzedniej wojny. I to widzimy na przykładzie polskiego stosunku do Rosji.

Ludzie, którzy dorastali w latach 80, w cieniu groźby sowieckiej interwencji mają wpisane w świadomość zasadę: Rosja be, Zachód cacy. Rosja – zamordyzm, Zachód – demokracja. Rosja – barbarzyństwo – Zachód – pokój, dobrobyt i tolerancja. I żeby nie wiem co robić – nie da się im tego wybić z głów. Wapno odkłada się w żyłach, początki starczej sklerozy robią swoje i oni nie są w stanie pojąć, że w Moskwie nie ma juz Breżniewa a w Ameryce nie ma Reagana. A Zachodnia Europa powoli przestaje być – nie tylko Zachodnią – ale w ogóle Europą.

Dlatego ludziom z pokolenia Solidarności trudno jest pojąć, że być może Rosja nie planuje już inwazji Zachodu. A Zachód wcale nie jest dla Polski sojusznikiem.

Aby zrozumieć jak bardzo świat się zmienił proszę pójść na Wikimapię i „pospacerować” sobie trochę wirtualnie wzdłuż granicy chińsko-rosyjskiej. Co zobaczycie? Tysiące kilometrów pustkowia. Granica praktycznie niemożliwa do obrony, na północ od której znajdują się nieprzebrane bogactwa naturalne. Co będzie gdy Chiny postanowią wyciągnąć po nie rękę?

W roku 1980 nie było takiej groźby. Chiny powoli wychodziły z szaleństw wielkiego skoku oraz rewolucji kulturalnej. Pamięć o milionach trupów była żywa, „Banda Czworga” siedziała w kryminale oczekując na wyrok. Chiny były gospodarczym karłem – nawet w porównaniu do takiej Polski. Co wtedy w Chinach produkowano? Tenisówki, wieczne pióra, piłeczki pingpongowe – i to chyba wszystko. Aha – gumki do mazania.

Minęło trzydzieści parę lat. Chiny gospodarczo przegoniły Rosję – i zaczynają myśleć o rzuceniu rękawicy Stanom Zjednoczonym.

Gdyby w roku 1980 Rosja zdecydowałą się na inwazję Europy – to najprawdopodobniej Chiny nie byłyby w stanie wbić jej noża w plecy otwierając drugi front na Syberii. A dzisiaj? Nie jest to już takie pewne.

Dodajmy do tego fakt, że dzisiejsza Rosja to jedna trzecia ludności Unii Europejskiej oraz jedna dziesiąta jej gospodarki. Dodajmy jeszcze, że dwa kraje Unii mają broń atomową. A wniosek nasuwa się sam: Putin nie porwie się na frontalny atak na Europę.

A to oznacza, że wszystkim, którzy próbuja nas straszyć rosyjskim zagrożeniem odpowiadamy: Przykro nam, ale żadnej rosyjskiej inwazji na Europę Zachodnią niestety nie będzie.

Zaraz zaraz, zawołają Czytelnicy. Co wyście Wodzu napisaliście: „niestety rosyjskiej inwacji nie będzie”? Czyżbyście chcieli takiej inwazji?

Odpowiadamy: Chcieć nie chcemy, ale uważamy, że gdybyśmy pewnego pięknego dnia obudzili się w Europie, którą przez noc opanował wielki rosyjski desant zaś Putin w Wersalu koronował się na Cesarza Europejczyków – to była by to wiadomość bardzo dobra a dla Europy byłaby to zmiana na lepsze.

Dlaczego?

Po pierwsze – i najważniejsze: Rosjanie przystąpiliby na serio do obrony granic Europy przed nachodźcami. Nie wyobrażamy sobie sytuacji aby pod rządami Putina była możliwa sytuacja taka jaka miała miejsce do niedawna, kiedy to marynarka wojenna Włoch pełniła rolę biura podróży do darmowego przewożenia nachodźców z Afryki do Europy. Włoski kapitan, który po spotkaniu łodzi z nachodźcami zamiast odwieźć ich do Afryki – odwiózł by ich do Europy – zostałby na miejscu postawiony przed sądem wojennym, zdegradowany i wyrzucony z wojska.

Po drugie: Putin nie patyczkował by się specjalnie tylko Junckera, Timmermansa, tego bucowatego greckiego komisarza od imigracji i resztę unijnej hałastry – postawił by przed sądem za zdradę za sprowadzenie do Europy muzułmanów – i jeżeli nie rozstrzelał – to zesłał do łagru – co byłoby jak najbardziej słuszne i sprawiedliwe. Tam jest ich miejsce.

Po trzecie: Za Putina skończyłaby się tolerancja dla lewackiego bandytyzmu. Pamiętacie Państwo rozruchy i rabunki jakie w biały dzień urządziłą w Hamburgu faszyzująca lewacka swołocz? Czy choć jeden – choć jeden! – z ludzi, którzy wtedy rabowali i podpalali miasto stanął przed sądem? Czy podczas poprzednich okazji gdy lewactwo dopuszczało się rabunków i niszczenia mienia – ktokolwiek, kiedykolwiek został pociągnięty do odpowiedzialności? Nigdy.

Putin by z tym skończył. Gdyby doszło do rozruchów takich jak w Hamburgu wojsko rosyjskie pojmanym lewakom dawałoby kulę w łeb – na miejscu. I bardzo dobrze!

I ostatnie: Byłby to koniec tolerancji dla zboczeń seksualnych. Czasy, kiedy homoseksualiści uważają, że nalezy im się z racji homoseksualizmu jakiś uprzywilejowany status w społeczeństwie – skończyłyby się z dnia na dzień. Gdyby próbowali zrobić paradę aby demonstować swoje chore zboczenia – zostaliby w try miga rozpędzeni nahajami.

I powróciłby porządek i normalność a skończyłaby się islamizacja.

Niestety – jako powiedzieliśmy wcześniej – wszystko to są rozważania czysto teoretyczne, albowiem żadnej inwazji rosyjskiej na Europę nie będzie a Putin cesarzem Europy nie zostanie.

A zdanie: „Inwazji rosyjskiej nie będzie” oznacza: „Obecna inwazja muzułmańska trwać będzie nadal”.

A to oznacza: Europę czeka wojna domowa i związane z nią rzezie – które będą tysiąc razy bardziej krwawe od ewentualnych rządów Putina. Do których – podkreślamy raz jeszcze – nie dojdzie.

Po przeczytaniu tego co napisaliśmy doszliśmy do wniosku, że należy dopisać wyjaśnienie: Zdanie, że wojna domowa w Europie będzie tysiąc razy bardziej krwawa niż rządy Putina nie jest figurą stylistyczną – tylko nalezy je rozumieć dosłownie. Tak jest: Tysiąc razy.

Howgh

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz