Hugh Hefner nie żyje

Przypomnijmy kilka faktów z jego życia:

Pierwszą żonę poślubił z miłości i specjalnie dla niej do ślubu poszedł jako dziewic. Po czym okazało się, że jego ślubna, już narzeczoną będąc, przed ślubem puszczała się z innymi. Jasne, że na takim fundamencie trudno zbudować małżeństwo, więc po jakimś czasie skończyło się rozwodem a Hefner zaczął hulać z panienkami, których ponoć w ciągu życia zaliczył koło tysiąca.

Po latach zaczęło mu to wychodzić bokiem toteż postanowił się ustatkować i poślubił jedną ze swoich modelek, ze szczerym postanowieniem pozostania w monogamii. Niestety – ślubna zaczęła go zdradzać. Separacja, potem rozwód i powrót do poprzedniego życia.

Małżeństwa mu nie wychodziły, więc sprawił sobie herem etatowych  „girlfriendek”,  które za pensję udawały, że się w nim kochają. Sielanka trwała do momentu gdy zaczął sugerować czy nie zostałyby z nim do końca życia. Wtedy wszystkie się zmyły. Hef został sam.

Postanowił ponownie spróbować małżeństwa. Oświadczył się kolejnej modelce, ta oświadczyny przyjęła – po czym uciekła z przed ołtarza, gdy się dowiedziała, że nie będzie uwzględniona w testamencie. Po negocjacjach, których szczegóły nie są nam znane, ale w których widać coś jej obiecał, wróciła i poślubiła go. Po czym Hef zmarł i w testamencie nie zostawił jej nic.

Teraz morał z tej bajki (adresowany do Szanownych Panów, Panie mogą nie czytać):

Jeżeli drodzy Panowie macie żonę, która:

1. Przed wami nie miała innych mężczyzn
2. Poślubiła was z miłości a nie dla kasy
3. Nigdy was nie zdradziła
4. Chce z wami pozostać do końca

(Nie wątpimy, że wśród milionów Czytelników odwiedzających naszą stronę są tacy, którzy spełniają te warunki)

otóż, jeżeli macie taką żonę to znaczy, że macie więcej niż Hefner miał i niż mógł marzyć aby mieć. Nie zazdrośćcie mu, bo nie macie czego.

Howgh.