Kobiety w techu to zysk dla firmy

argumentuje w Rzepie jakaś paniusia.

To jest stała śpiewka. Do znudzenia słyszymy, że ktoś tam zrobił badania, że im więcej w firmie różnorodności – to znaczy: im więcej mają kobiet, murzynów, pedałów i lesbijek – tym więcej firmy zarabiają. Tylko jeżeli to prawda – to dlaczego firmy same nie budują zespołów pod kątem różnorodności – i trzeba je do tego zmuszać ustawami o obowiązkowych parytetach? Wszak firmy bardziej różnorodne powinny szybko wykosić z rynku te nieróżnorodne?

Ano dlatego, że te badanie mające udowodnić korzyści z różnorodności są robione na zamówienie polityczne, mają dać takie wyniki, jakie się oczekuje i dlatego są niewiele warte. Najbardziej znany jest przypadek raportu firmy konsultingowej McKinsey (całe szczęście, że dla tej firmy nie pracowaliśmy! Możemy dzisiaj bez obrzydzenia patrzeć w lustro!), w którym to raporcie „udowodniono” korzyści z różnorodności a który to raport został potem zmieszany z błotem za błedy metodologiczne.

Najczęściej analizy związku między profilem etnicznym personelu a wydajnością firmy popełniają błąd logiczny „correlation does not imply causation”, czyli: korelacja nie oznacza związku przyczynowo skutkowego. To znaczy:

Można wykazać, że istnieje korelacja między tym ile w firmie jest Murzynów a dochodami firmy. Niby że im więcej w zespole Murzynów tym firma bogatsza.

Ale to nie oznacza, że zatrudnianie Murzynów podnosi dochody firmy — ale na odwrót: Tylko bardzo bogate firmy stać na zatrudnianie i utrzymywanie na etacie martwych dusz, pracowników nieudolnych, nieproduktywnych i niekompetentnych — tylko po to, aby mieć wyrobione kwoty rasowe.

(A wybieranie pracowników czy kandydatów na studia według parytetów zawsze i wszędzie prowadzi do zatrudniania miernot — to już opisywaliśmy, na konkretnych przykładach).

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz